piątek, 16 marca 2018

2018-13

Liczba tak zwana pechowa, ale skarpety, którym zostala przydzielona, uwazam za udane :)




Jakos lubie to kolorystyczne polaczenie, juz kiedys, moze z 10 lat temu, dziergalam podobna welne, tylko nie byl to Opal, lecz Pasterz. Opal jest niezwykle wdzieczna w przeróbce welna, i skarpety sa bardzo wytrzymale, na noszenie, buty, otarcia na brzegach plytkich kaloszy. Cena jest nieco wieksza, niz na przyklad welny z Regii, ale ta róznica jest nie az tak duza, ze trzeba by sie nad tym dluzej zastanawiac co do wyboru. Oczywiscie dziergam tez inne welny, jak na przyklad turecka z firmy Buttinette, z która mam dobre doswiadczenia, ale takze Meilenweit i Lana Grossa sa dobrymi jakosciowo skarpetówkami. Na Creativa nabylam z firmy Schoeller, zobaczymy, jak te skarpety beda sie nosic. Na Hugsa, skarpetkowego, jeszcze sie nie zdecydowalam, ale to tez z tego powodu, ze w domu mam niezle zatrzesienie welen. Wczoraj zrobilam w nich maly porzadek, znaczy posegregowalam inaczej ;) i biore sie "ostro" za mnie, w sensie, ze szlaban na zakupy (chyba, ze welenki na prezenty...) i musze cos przerobic na cos.

Aktualnie na drutach trzech (bo rekawy odlaczone) mam niebieski, letni, bawelniany sweterek. Oczywiscie raglan.


Zdjecie fatalne, bo to i wieczorem robione, do tego smartfonem. I kilka wieczorów wczesniej, bo do dzisiaj ta reszta moteczka w kadlubie juz wyrobiona, a i jeden rekaw w polowie tez.

Byc moze, podziergam wiecej w weekend, to sie jeszcze zobaczy, bo tydzien temu zameldowal sie syn z odwiedzinami. Dzisiaj pracuje do co najmniej godziny 15, tak wiec raczej jutro przyjedzie- podrózuje pociagiem, i trwa to od drzwi do drzwi 4 godziny. Mysle, ze i Sol tez dojedzie, z Getyngi.
Do tego mam w planie troche roboty papierkowej, w sensie rozliczenia podatkowego za ostatni rok; tak jakos sie utarlo, ze robie te niezbyt lubiana robote podczas marcowego urlopu, zaraz oddaje do skarbówki, a w maju mam juz pieniadze na koncie. do tego dochodzi jeszcze napisanie kart swiatecznych, znaczki juz mam, wiec tylko napisac i wrzucic do skrzynki. W tym roku postanowilam ograniczyc sie z tymi karkami, szczególnie w kierunku dalszej rodziny, która i tak od siebie nic nie odpisze czy zadzwoni. Przemyslalam to sobie i w tym roku robie eksperyment- ciekawe, czy ktos z nich zauwazy, a byc moze zareaguje?? Wylazla ze mnie tez inna jedza, a mianowicie taka, ze postanowilam w tym roku gratulowac na urodziny jedynie tym czlonkom rodziny, którzy zaraz na poczatku tego roku o moich urodzinach pomysleli i mi pogratulowali. No cóz, w koncu jestem juz na tyle dorosla, ze tez mam prawo miec kogos bardzo gleboko.... a fajne w tych wszystkich rozterkach jest, ze znajomych, przyjaciól, takze tych "tylko netowych", dawni ze szkól, i tak dalej, wcale nie musze takimi odwetowymi myslami ogarniac, bo- sa niezawodni, i wiedza, ze istnieje. To tyle na temat.

Wczoraj zjadlam sniadanie w towarzystwie moich dziergajacych pan, mamy taka tradycje, robimy to zwykle na rocznice spotkan, a zaczelysmy w styczniu 2013 roku, czyli juz 5 lat, a ja jestem w grupie od drugiego spotkania. A to z kolei tylko z tego powodu, ze jak spotykaly sie pierwszy raz, to ja bylam jeszcze na rehabilitacji w Turyngii, ale na drugi tydzien zaraz tam polecialam obadac, co i jak, no i zostalam z nimi. Towarzystwo nieco sie przetasowalo, niektóre byly tylko krótko, ale podstawa prawie cala jeszcze istnieje.

Tak wiec, powracajac do zaleglej roboty, papierkowa czeka i wola, ale nawet podliczylam juz to i owo, jedynie na blankiety wpisac, plus te wszystkie numery, osobowe, elektroniczne, inne, numer konta, który co i raz mi si ezmienia, znaczy mi zmieniaja, bo bank laczy sie co i raz z inna filiala i juz mamy inny numer "kierunkowy"- czekam, ze kiedys w koncu zlaczymy sie z kajmanami ;)

Okna tez czekaja, ale dzisiaj bardzo mokro, kolejne dwa dni ma byc nawet mróz, ale zapowiadany snieg jednak nas omija, pruszy czasami kilkoma platkami, czyli nie jest tak zle, bo troche dalej wali na wysokosc kilkunastu centymetrów ponoc. Wedle mapy pogody, w moim rejonie jest ta "kreska", ale spodziewac sie mozna bylo i tego sniegu w powaznych ilosciach, bo my na tych pagórkach i w kotlinach zawsze takie zezowate szczescie mamy. Tym razem chyba nie, ale nie nalezy chwalic dnia przed zachodem slonca. Tak wiec, akcja z oknami i firanami przelozona na po niedzieli.
We wtorek mam mammo, przedtem dzierganie, w srode dzierganie w budowlance, tam, bedzie sie konczyl "semestr", i chcialabym na tym zakonczeniu byc, przed przerwa letnia.
Bedac u akustyka, na przegladzie mojego aparatu sluchowego, zapytalam o szczelna zatyczke do tego ucha, i tak, da mi zrobic, odcisk pobral i na drugi tydzien ma byc gotowe. Chodzi o to, aby to jeszcze slyszace ucho kompletnie ogluszyc, zeby procesor na drugim uchu mial szanse pracowac sam, bez pomocy tego wlasnie jeszcze slyszacego ucha, taki trening. Wiele sobie po tym obiecuje, sama sobie bede decydowac, kiedy chce sie "pomeczyc" samym tylko procesorem, bo slysze i przed wszystkim, ROZUMIEM slyszane, ale tutaj jest jeszcze wiele miejsca na polepszenie jakosci sluchu, a to mozna osiagnac jedynie cwiczeniami. I muzyka, muzyka sama nigdy sie nie zajmowalam, jedynie tyle, co mialam i musialam "odrobic" w ramach cwiczen w klinice czy na rehabilitacji. Tak wiec ciesze sie juz na ten koreczek do lewego ucha, ma wygluszac do co najmniej 60 decybeli, a reszte, to i tak sie (nieco) slyszy poprzez przewodzienie przez kosci czaszki. Kwantokostas tego korka to okolo 50 euro.

O, pada coraz wiecej i gesciej, ale deszcz ze sniegiem, odrzucac z chodnika raczej nie trzeba bedzie, to juz ulga. Calkiem niewielkanocnie jeszcze jakos.

Wczoraj obejrzalam wycieczkowe propozycje firmy, z która bylam w Dortmundzie, i faktycznie zainteresowal mnie jednodniowy wyjazd do Lüneburga, gdzie bylam 3 miesiace temu na jarmarku bozonarodzeniowym- fajnie by bylo zobaczyc to piekne miasto w cieplej porze roku i bez jarmarcznych bud. Niestety, nic z tego, bo dokladnie w poranek wyjazdu koncze szychte, i bezproblemowo na autobus bym zdazyla, ale.... nie mam juz 20 lat, niestety :(
Tak wiec pozostaje do zastanowienia sie, w czerwcu Rosarium w Sangerhausen, o którym wiele slyszalam, ale jakos do tej pory nie dojechalam. W ten dzien i 2 poprzednie mam wolne grafikowe. Hm.
Hamburg, Kiel i inne "wycie do wiatrów" mniej mnie interesuja, oba miasta znam, nic do nich nie mam ;) ale jakos nie chce tam. Nad samo morze, do portów, to bym chciala.

4 komentarze:

  1. Tu siapi deszcz ze sniegiem od samego rana, mozna sie porzygac od tej pogody. Chyba poloze sie na drzemke, bo co tu robic.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzierganie pełną parą,skarpety lux,i ja powoli dziergam po kawałku ale zawsze to coś,
    I ja zaprzestałam wysyłac do dalszej rodziny kartki, niektórzy tylko na FB składają życzenia to co ja się będę produkować,owszem mam 93 letnią ciocię w Niemczech,jej zawsze wysyłam bo ona jak mama do mnie była,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, Urszulo, niestety, troche szkoda, bo lubie takie tradycyjne kartki.

      Usuń