na czas bozonarodzeniowy. Przyjemnosciami. Kolacje juz mam za soba. Wczoraj wycieczka na jarmark bozonarodzeniowy w niedaleko polozonym Hameln.
Okolice C&A:
Dom Weselny, z kalendarzem adwentowym, i dzwonkami:
Piramida, ogromna piramida:
Mikolaj z balonami:
Fontanne przerobiono na wieniec adwentowy:
I budy, i ludzie...
Do bieguna pólnocnego jest 4 tys. 875 kilometrów:
Przed kosciolem...
Za kosciolem:
Gigantyczna choinka, sasiedzi tez takie maja ;)
Jedli i pili.
Lumumba, to jest kakao z rumem badz amaretto, z bita smietana na wierzchu.
Oczywicie nieodzowny element niemieckich jarmarków bozonarodzeniowych od czasów Breitscheidplatz.
Na ostatnim zdjeciu, gustownie opakowane betonowe kloce ;) za nimi pan pilnowacz. A tak na serio, nie jestem gotoewa do zamkniecia sie w domu, bo cos moze mi sie stac. Za dwa tygodnie goszcze w Lüneburgu.
Po wizycie w Hameln, zakupieniu tego i owego, glównie ciuchowego prezentu, podskoczylam do zamku Hämelschenburg. Tam zawsze w pierwszy adwentowy weekend odbywa sie duzy jarmark bozonarodzeniowy, na którym juz wiele razy bylam (ostatni raz z Marysia z Czarnego Kraju). Tym razem odpuscilam sobie tamtejsze tlumy- autobusy tylko smigaly, wypuszczajac po 40 spragnionych wrazen turystów, dziedziniec i stajnie sa co prawda tam duze, ale jest po prostu ciasno, przy takich masach narodu niemeickiego i tez holenderskiego. Mialam interes do polozonej na terenie parku firmy ozdóbek ogrodowych i do pani mydlarki. W firmie ozdóbkowej niestety nic nie wskóralam, poniewaz moja ogrodowa zabawka byla juz za stara i czesci do niej juz nie maja, za to u pani mydlarki mialam okazje powachac wspaniale mydla i masla do ciala, i nawet kupilam trzy sztuki.
O ile wczoraj wszystko bylo jeszcze szaro- bure, pomijajac kolory jarmarku w Hameln- dzisiaj z samego rana zaskoczyl nas snieg! I to kilkanascie centymetrów, do poludnia. Oczywiscie praca z odwalaniem na chodniku, w podwórku- inaczej brama wjazdowa by sie nie otworzyla- ale mimo tej pracy, pewna radosc, ze snieg nie zapomnial o zimie, a do tego, mam jeszcze kilka dni wolnego, to snieg mi nie straszny ;)
Zimowy pejzaz bez deba ;)
Okolice C&A:
Dom Weselny, z kalendarzem adwentowym, i dzwonkami:
Piramida, ogromna piramida:
Mikolaj z balonami:
Fontanne przerobiono na wieniec adwentowy:
I budy, i ludzie...
Do bieguna pólnocnego jest 4 tys. 875 kilometrów:
Przed kosciolem...
Za kosciolem:
Gigantyczna choinka, sasiedzi tez takie maja ;)
Jedli i pili.
Lumumba, to jest kakao z rumem badz amaretto, z bita smietana na wierzchu.
Oczywicie nieodzowny element niemieckich jarmarków bozonarodzeniowych od czasów Breitscheidplatz.
Na ostatnim zdjeciu, gustownie opakowane betonowe kloce ;) za nimi pan pilnowacz. A tak na serio, nie jestem gotoewa do zamkniecia sie w domu, bo cos moze mi sie stac. Za dwa tygodnie goszcze w Lüneburgu.
Po wizycie w Hameln, zakupieniu tego i owego, glównie ciuchowego prezentu, podskoczylam do zamku Hämelschenburg. Tam zawsze w pierwszy adwentowy weekend odbywa sie duzy jarmark bozonarodzeniowy, na którym juz wiele razy bylam (ostatni raz z Marysia z Czarnego Kraju). Tym razem odpuscilam sobie tamtejsze tlumy- autobusy tylko smigaly, wypuszczajac po 40 spragnionych wrazen turystów, dziedziniec i stajnie sa co prawda tam duze, ale jest po prostu ciasno, przy takich masach narodu niemeickiego i tez holenderskiego. Mialam interes do polozonej na terenie parku firmy ozdóbek ogrodowych i do pani mydlarki. W firmie ozdóbkowej niestety nic nie wskóralam, poniewaz moja ogrodowa zabawka byla juz za stara i czesci do niej juz nie maja, za to u pani mydlarki mialam okazje powachac wspaniale mydla i masla do ciala, i nawet kupilam trzy sztuki.
O ile wczoraj wszystko bylo jeszcze szaro- bure, pomijajac kolory jarmarku w Hameln- dzisiaj z samego rana zaskoczyl nas snieg! I to kilkanascie centymetrów, do poludnia. Oczywiscie praca z odwalaniem na chodniku, w podwórku- inaczej brama wjazdowa by sie nie otworzyla- ale mimo tej pracy, pewna radosc, ze snieg nie zapomnial o zimie, a do tego, mam jeszcze kilka dni wolnego, to snieg mi nie straszny ;)
Zimowy pejzaz bez deba ;)
Teraz wszędzie dużo ozdób bożenarodzeniowych. Kiedyś szalenie mi się to podobało /może dlatego,że Polska była bura i smutna/, teraz czuję przesyt.
OdpowiedzUsuńPrzesyt tez mam, kiedys o wiele wiecej dekorowalam. Potem zaczelo mi sie niechciec sprzatanai tych dekoracji, bo trzeba posortowac, w kartony, te poukladac, jesli bylo cos przyklejone do okna, okno po akcji (znowu) umyc... teraz oswietlona piramidka w jedno okno, gwiazdka z metalu w drugie, na parapetach tu mikolajek, tu aniolek, powiesilam tez ozdobna szyszke z pinii, i starczy ;)
UsuńW Polsce też robi się świątecznie. I też niestety tłumy w sklepach. Ja już czekam na styczeń, bo dopiero po Trzech Królach zapomnimy o świętach:)))
OdpowiedzUsuńJak u nas. Po 7 stycznia zaczynam od- dekorowanie ;)
UsuńU nas śnieg padał pierwszy raz wczoraj, tylko przez chwilę, nawet nie zdążył osiąść na ziemi. Z czego się bardzo cieszę, bo śnieg to ja lubię tylko na zdjęciach. I rzeczywiście - na Twoich pięknie wygląda.
OdpowiedzUsuńTak jest. Pomimo kilku niedogodnosci zycia na prowincji, niezmiernie mi sie na niej podoba :)
UsuńZe świeżym śniegiem wszędzie pięknie jest natomiast w miastach szybko on się brudzi i wtedy raczej szpeci niż zdobi.
OdpowiedzUsuńDla mnie śnieg powinien istnieć tylko w górach, no ale i w miastach ma jeden plus - jak leży śnieg to jest dużo jaśniej i weselej;).
ps. dziękuję za dużo zdjęć z jarmarku przedświątecznego, takie jarmarki byłyby fajne gdyby nie było na nich tak tłoczno.
Z drugiej strony, jak nie ma na nich ludzi, to znaczy, ze nic ciekawego na nich nie ma;).
Fakt, u nas nie tak tloczno, to i biel sniegu utrzymuje sie jakis czas..
Usuń