wtorek, 12 marca 2024

Niby lepiej, ale

nadal mnie to jakby przeziębienie trzyma. Dzisiaj byłam u lekarza, znaczy ponownie, i dal mi zwolnienie do końca tygodnia, bo miałabym teraz urlop, jeszcze zeszłoroczny co prawda, ale właśnie urlop, no i co to a urlop, jak smarkam i kaszlę.  Szkoda urlopu, to są 3 dni, a 3 i pół dnia urlopu to u mnie cały tydzień faktycznego urlopu, odkąd pracuje ⅔ etatu. 

Od jakichś 2, 3 lat mam Ci jakoś czas problemy z gardłem,  i najczęściej prawy migdał mnie boli, jak i teraz, a potrafi nieźle boleć. Żeby mi jeszcze na stare lata jakaś tonsilektomia nie wyskoczyła 🫣

Lekarz zaproponował mi uodpornienie się bakteryjnymi kapsułkami o nazwie Innovall SUD. Dzisiaj je otrzymałam, i jak tylko nieco bardziej ozdrowieje, to zaczynam kurację, 10 kapsułek co tydzień. Ponoć regeneruje taka kuracja dobre bakterie w jelitach, które regulują z kolei całe życie czy jakoś tak... 😉 wedle niemieckiego przysłowia, du bistro, was du ist, czyli jesteś tym, co jesz. 

Notabene lekarz pochwalił i popiera moje dwurazowe jedzenie, i 16 godzin przerwy od obiadokolacji do śniadania. Zwane tutaj Intervallfasten. Zaproponował też raz na tydzień jeden dzień postu, czyli tylko pić. To się zobaczy, bo przy Tobim ciężko może być. 


Sprezentowałam moją ruską lalkę znajomej do auta za tylną szybę. Pasowała bowiem super do wystroju, a u mnie tylko siedziała w kącie regału i kurzyła się. 

Cola... dla dzieci, bez kofeiny i z mniejszą ilością cukru. Brakuje mi zdania na temat 🤦‍♀️i przy okazji pogadanki z pacjentami na temat ukrytego alkoholu w produktach spożywczych, gdzie nikt by się alkoholu nie spodziewał, przypomniała mi się aferę sprzed ponad trzydziestu lat, gdy "odkryto" alkohol w tych dziecięcych Milchschnitte i Pingwinie. Notabene do dzisiaj zawierają alkohol, przynajmniej w Niemczech. 

piątek, 8 marca 2024

Przesilenie wiosenne albo coś

Mam jakieś lekkie zapalenie górnych dróg oddechowych, korona to nie jest, bo dzisiaj testowałam i negatywny test mi wyszedł. Oczywiście jest to kompletnie niepoprawne politycznie, bo bo jak to tak, nie mieć jedynej politycznie właściwej choroby, a tylko zasmarkany nos, czasami zatkane uszy, czy jeden wieczór bolało mnie gardło. Takie zmieniające się objawy. 

A od dzisiaj do pracy na 4 dyżury. Teraz miałam 11 dni wolnego- nadgodziny- tylko w czwartek tydzień temu byłam 2 godziny na superwizji, z powodu pracowania na psychicznie obciążającym personel oddziale. Sic! Kurde no. Psychicznie obciazajaco to ja już gdzie indziej pracowałam dziesiątki lat, ale tam się nazywało, jest jak jest, to jest normalne o należy do zawodu właśnie. 

W niedzielę, przy okazji wędrowania po paśmie Hilsu, zajrzałam na mały wiejski cmentarz, gdzie od prawie 14 lat odpoczywa moja pracowa koleżanka Ulrike, zmarła mając 54 lata. Spotkałam na cmentarzu inna koleżankę ze starego oddziału, Lydię,  bo też tam mieszka i na groby rodziców i teściów szła akurat. Porozmawialiśmy z nią nieco, a po rozstaniu powiedziałam Tobiemu, że to jest ta koleżanka, której kilka(naście) lat temu wypadła pielęgnacja 4 ludzi równocześnie, rodziców i teściów. Ona wtedy zawiesiła na rok pracę i pielęgnowała tych czwórkę w dwóch domach. W krótkim czasie zmarło dwoje z nich w naszym szpitalu, konstelacji już nie wiem, czy ojciec i teściowa, czy teść i matka, w każdym razie, po powrocie do pracy Lydia nie chciała pracować na tym swoim oddziale, gdzie jej krewni poumierali, chciała być przeniesiona gdzieś indziej, żeby nie wchodzić do tych sal, to jej powiedziano, żeby sie tak nie miała, bo to normalne, że w szpitalu ludzie umierają. Superancka superwizja. 

.....

Straciłam prawie kompletnie głos i siedzę w domu. 

.....


 












Migawki z Mystica Hamelon z poprzedniego weekendu. 

wtorek, 27 lutego 2024

Dziękuję za miłe słowa

pod poprzednim moim wpisem. Wczoraj rano byliśmy znowu u weta, na kontroli, Mirce pobrano krew na badania, i wszystkie parametry z wątroby były ok. A więc nadal dietka- wzięłam znowu worek karmy- w i zdrowy styl życia dla Mirci, co ona notabene widzi sceptycznie. No cóż 😁




Przy okazji wet spojrzała na jej brodawkę przy faflu, obracała maciupki guzek przy łopatce, obejrzała czasami wylizywana tylnią łapkę,  i przycięła dwa pazury. Brodawkę i guzek mam obserwować, ale póki co, ok, nie ma powodu do troski. Łapka też normalna. I tak pozytywnie zaczęliśmy tydzień. 
Weekend spędziłam dyżurując nocnie, było spokojnie i fajnie, z bipolarnym pacjentem dogadałam się bezproblemowo, bo po jego tatuażu mieliśmy już temat 😉


Ma bowiem dwa jamniki. O ile nie zachwycam się tatuażami, bo to taka sobie sprawa, ten bardzo mu się podoba. 
A pacjenci jak to oni do mnie, w piątek po południu piekli ciasto z kruszonką, i na noc mi zostawili, oczywiście ciasta pojadłam, ale kakao z automatu mi jeszcze chcieli nieść, to już nie, wolę własną kawę neskę 😅
W sobotę czekała na mnie pizza. 
Pozatym, czytałam w nocy do wypęku, i bawet Chłopów,  bo sobie kupiłam ebooka, i jest to wersja oryginalna. Super, tak to jeszcze nie czytałam. 


wtorek, 20 lutego 2024

10 lat, 35 razy


A więc po kolei. Mirci stuknęło 16 lutego 10 lat u mnie. Z powodu brzusznej niedyspozycji i w poniedziałek kontrolnej wizyty u weta nie było kulinarnych fajerwerków,  tylko głaski i pieszczoty, i rozmowa telefoniczna z Christianem z Soltau, który to owego pamiętnego dnia wraz ze swoją żoną Amelą przywiózł Mirkę. 

Opowiedziałam mu co nieco, o aktualnej niedyspozycji i diecie, która Mirkę wcale się nie podoba, ale jej dobrze robi, i też o tym, jakim była słoneczkiem dla mojego taty, który cieszył się nią niesamowicie całe 6 lat. 

Pies jest jak wino, im starszy, tym lepszy, po prostu jak puzzle wpasujące się w życie. Obowiązek i odpowiedzialność duża, także finansowa, bo czy wet, czy ubezpieczenie, podatek, i wszystko, co taki stworek potrzebuje, czasami nawet nowy sweterek 😁


 Te zdjęcia przerobiła mi znajoma, której akurat dziergam mitenki. 

A liczba 35 na moim palcowym liczniku do mierzenia rzędów na drutach, powstała dzisiaj w ten sposób, że z ciekawości nadziałam ten licznik na palec i poszłam z Mirosławą na wieczorny godzinny spacerek. Tyle razy kucała do siku, bo ona to jednak chyba chłopak jest i podlewa wszystko po kolei kilkoma kropelkami. A miało być tak fajnie z suczką, co mi poradziła Ina, że nie będzie tego polewania jak u psa 😆

sobota, 10 lutego 2024

Mój tolino

czyli czytnik do ebooków, jak juz wspomnialam, byl to prezent bozonarodzeniowy od dzieci, i pomimo, ze do pomyslu podeszlam jak do jeza, bo nadal stoja metry biezace ksiazek do przeczytania w moich regalach, a dzieci na wszelki wypadek wczesniej zasygnalizowaly, co mi chca sprezentowac. Prezent okazal sie strzalem w dziesiatke. 

Powiem tak: trzy dyzury nocne na odwyku, dwie ksiazki przeczytane, pod warunkiem, ze nic sie nie dzieje i nikt ataku podaczki czy innego cugu nie dostal, oczywiscie. 


W ten weekend mam akurat dyzury dzienne- ale tez pare kartek poczytalam, jak mielismy przerwe sniadaniowa, czy potem jak wszyscy mieli zajecia grupowe z panem od AA, ale nie o czytaniu mialo byc. Alkoholicy jakos nadal szalenie mnie lubia, taka, jaka jestem, a jestem tam najmlodsza stazem i najbardziej niedoswiadczona w sumie, bo teorie wiem,  ale jako wlasciwie introwertyczka z gadaniem nie za bardzo po drodze mi zwykle bylo, do tego z obcymi i na tematy psychologiczne w sumie. Ale jakos jezyk mi sie rozwiazal, i nie zmuszam sie do niczego, slucham, a potem slowa same mi sie do ust cisna, które to oni z kolei sluchaja i na nie odpowiadaja, i juz mamy rozmowe na jakikolwiek temat. Takie w sumie proste. Umiem z nimi nawet zartowac, co wymaga jednak taktu, zeby bylo wesolo, ale nie osobiscie czy urazajaco. Ciesza sie, jak mam dyzur, czekaja na mój kolejny, jak dzisiaj po rannym sie ze mna zegnali, i mówiac, ze ciesza sie na niedzielne popoludnie ze mna. I zaluja, ze nie mam jutro rannego dyzuru, bo robia gar jajecznicy z boczkiem i inne frykasy na niedzielne sniadanie, i moze by pani podskoczyla popróbowac? A potem na reszte rana do domu i znowu na wlasciwy dyzur przyjsc. Bardzo mile zaproszenie, ale ja mam pól godziny jazdy w jedna strone. Oj, to szkoda. No i z pieskiem bym musiala jechac. A to chetnie, a co to za piesek? Zdjecie Mirki na telefonie. Ale fajny, a jak jej slicznie z oczu patrzy. 


No i tak dalej. A moze pani na potem pizze zamówic, to wczorajsza propozycja. Nie, pizze nie, ale jak macie juz ugotowana kawe, to chetnie sie z wami napije w pokoju dziennym. 


Dzisiaj mój tato skonczylby 86 lat, i sama nie wiem, w jaki sposób z jednym pacjentem na temat weszlam... przy mierzeniu cisnienia, przez Mirke, bo stara, chorowala, a pupilka mojego taty byla. I tak sobie opowiedzielismy nawzajem nasze przezycia z rodzicielami, ja, jak mój tato umarl, i ze lezal na oddziale innego aktualnego pacjenta z grupy, który jest pielegniarzem anestezjologicznym. z kolei pacjent opowiedzial mi o umieraniu swojej mamy, która miala polskie pochodzenie, i na koniec w delirium powiedziala im po 50 latach niemówienia po polsku, jak maja zorganizowac stype. 

Niesamowite. Ale pasuje. I jaka szkoda, ze taki fajny oddzial sie zamyka. Ale to inny temat, na który wczoraj wieczorem rozmawialam z Corinna, i dzisiaj rano pociagnelysmy dalej, bo Cori ma akurat nocki.